22 sie 2015

Rysa I

Ten poranek nie byłby niczym szczególnym dla kobiety, jednak pobudka w mieszkaniu obcego sobie mężczyzny było czymś dziwnym.
-Moja głowa-mruknęła, przypominając sobie wczorajszy wieczór i wypad do klubu. Wizje, jakich doświadczyła, długo będą przelatywać przez jej głowę.
Rozmasowując obolałe skronie, zaczęła przyglądać się pomieszczeniu, w jakim się znajdowała. Dostrzegła, że jej "kolega" z roku śpi niewygodnie ułożony na krześle nieopodal kanapy, na której obecnie ona się znajdowała. Nie chcąc budzić chłopaka-wstała jak najciszej potrafiła, chociaż trudno było jej utrzymać równowagę po wczorajszym "locie".
Przyjrzała się sobie, wydychając z ulgą powietrze, że nadal jest w swoich ubraniach. Mimo wszystko obawiała się wczorajszego wieczoru. Nurtowało ją pytanie, czy aby na pewno nie znajdzie w ciążę, chociaż zerkając na szatyna-stwierdziła, że to niemożliwe.
Z trudem stłumiła śmiech, który ją w tej chwili naszedł. Powodem były jej przemyślenia na temat Asakury, który siedział naprzeciwko niej. Rozejrzała się po pokoju w poszukiwaniu jakiejś kartki. Na samym początku znalazła tylko marker.
W celu podziękowania mężczyźnie-postanowiła zostawić po sobie ślad. Podeszła do niego i napisała mu ciekawą anegdotę na czole "Zabezpieczaj się". Ciekawie to będzie wyglądać, jeżeli jeszcze kiedyś go spotka, zapewne ją ukatrupi.
Zastawszy na kanapie liścik pożegnalny i bez głębszego zastanowienia, wyszła zostawiając swoje "wybawiciela" samego.
Po pierwsze-nie chciała się już narzucać, a drugim powodem była "praca". Mimo że Derksen Tao również był na wczorajszej imprezie, to wiedziała, że nie będzie zadowolony z jej spóźnienia.
Szybkim krokiem ruszyła przed siebie, chcąc jak najszybciej wrócić do mieszkania i wziąć gorący prysznic, by później w pośpiechu pędzić do firmy.
~Kochanie, mam zamiar cię porzucićPowiedziałam, kochanie,że mam zamiar cię porzucić Porzucić cię w ten letni czas Porzucić cię gdy lato się przytoczy Porzucić cie gdy nadejdą letnie dni 
Kochanie,  nie chcę cię opuścićNie żartuję, ale ja muszę wędrowaćTak, o tak, wierzę, że zrozumiesz...Naprawdę musimy wędrować Słyszę jak wzywa mnie, jak wzywało zawszeSłyszę że to wzywa mnie do domu!~.
Przystanęła przed swoim domem jednorodzinnym, chociaż ona wolała to nazywać "mieszkaniem". Z zewnątrz wydawał się mały, jednakże to podziemia poszerzały znacznie jego objętość. Otrzymała go początkowo od rodziny, której już nie miała, ale gdy zaczęła pracować dla Tao, to wszystko się zmieniło.
Spadkobierca rodu miał co do jej miejsca zamieszkania inne plany. Co prawda jego firma rezydowała również w jednym z większych wieżowców w mieście, ale cała siedziba znajdowała się pod jej rezydencją. Wynikało to z możliwości ciągłe doglądania interesów przez studentkę. Trudno było by powiedzieć, czym się nie zajmowali. Jedno było pewnie-z pewnością nie były to legalne interesy.
Po ogarnięciu się dziewczyna zeszła do piwnicy, gdzie było podziemne miasto. Tysiące pracowników kręciło się między korytarzami, poszukując swoich biur. Blondynka westchnęła, przyzwyczajona już do tego widoku, z którym musiała się każdego ranka użerać. Przynajmniej przestali kręcić się po jej mieszkaniu w poszukiwaniu narkotyków, alkoholu i niewolników, jak również broni.
-Zwariuję!-wrzasnęła, wchodząc do gabinetu swojego szefa. Gdy odłożyła dokumenty i usłyszała kolejny huk, który według niej pochodził z laboratorium, ale równie dobrze mógł wydobywać się ze strzelnicy.
-Czemu znowu się spóźniłaś ?-usłyszała dobrze znany sobie głos. Wszędzie rozpozna ten chłodny, bezuczuciowy ton. Odwróciła się w stronę Tao, który patrzył na nią z poirytowaniem.
-Sam dobrze wiesz czemu-mruknęła, opierając się o biurko, za którym zasiadł mężczyzna. Spojrzał na nią i złapał ją za podbródek.
-Tak widziałem, jak Ci coś dorzucili do napoju-mruknął, po czym dodał-Mogłaś bardziej uważać, masz szczęście, że mój "znajomy" tam był i Ci pomógł-odruchowo odepchnęła jego dłoń, stając na równych nogach i odpaliła papierosa, tworząc z dymu kółeczka.
-Nie udawaj troskliwego, Tao. We mnie nie znajdziesz pocieszenia, bo jak zgaduję znowu pokłóciłeś się ze swoim partnerem-mruknęła, wyczytując z miny chłopaka, że ma rację. Po raz kolejny się zaciągnęła i kontynuowała swoją wypowiedź, wydychając dym czerwonookiemu w twarz.
-Zajmę się firmą i nowymi zleceniami, a ty leć do Lena. Nie chcę, aby znów był zazdrosny. W końcu uważa, że zdradzasz go z każdą osobą w firmie-uśmiechnęła się krzywo.
-Tym razem nie poszło o uczucia, a właśnie o firmę-odpowiedział sucho, jakby zmuszając się do odpowiedzi.
-Może przestaniesz kłamać i powiesz mu czym się zajmujemy?-w tym momencie spojrzał na swoją asystentkę, jakby postradała zmysły.
-Jesteś pewna, że nic Ci się nie stało po wczorajszym "tripie" ?-dopytywał się, kiedy jego pracownica wykonała jakiś telefon. Nagle ogarnęła go wściekłość, kiedy kobieta zaczęła telefonować do jego bliźniaka.
-Moshi, moshi(Halo) ? Len-kun ?
-Halo ? Mari co jest ?-spytał zaspanym głosem, złotooki. Dziewczyna zgadywała, że musiał odpoczywać po tym, jak został wyprowadzony z klubu przez swojego partnera.
-Wiesz co ? Chciałeś wiedzieć, czym się zajmuje nasza firma ? Z chęcią Ci powiem...-zaczęła na wstępie, ale jej przełożony wyrwał jej komórkę z ręki. Uśmiechnięta kobieta wyszła ze swoimi dokumentami, podsłuchując za drzwiami rozmowę. Wiedziała, czym to się zapewne skończy i to jeszcze bardziej ją bawiło w tej całej sytuacji, jednakże musiała wracać do pracy.
~Dalej-Dotknij mnie, kochanieCzy nie widzisz, że się nie boję?Co było obietnicą, którą złożyłeś?Czemu nie chcesz powiedzieć mi, co on mówił?Co było obietnicą, którą złożyłeś?~